stres, nowa praca i ślub...

Jak już wiecie zmieniłam pracę i póki co nie narzekam. Oczywiście początki były trudne ale pomału zaczynam wiedziec co i jak. Oczywiście muszę się jeszcze wiele nauczyć ale dam radę. Na razie pomaga nam szef, który do nas przyjeżdża i oczywiście kilka razy nie obeszło się bez telefonu do kierowniczki regionalnej. Docieramy się z koleżankami z pracy i dajemy radę. Oczywiście nie obyło się bez błędów ale nikt nie jest idealny i mamy prawo do błędu. Grafik mam różnie ustawiony. Robie zazwyczaj po 12 h ale następnego dnia mam wolne. Pracuje również po 8,9,10 h. Oczywiście cały czas jesteśmy jak najwięcej na zamknięciu dnia. Dostałam już umowę ale oczywiście mój były szef jeszcze mi nie dostarczył mojego świadectwa pracy i musze go ścigać eh. Nie odpuszcze mu i będę go nękać.
Sprawy ślubne ruszyły do przodu. Zaproszenia wypisane i jutro wysyłamy część, a dzisiaj część rozdamy. Dobrze, że zamówiliśmy więcej bo kilka błędów było. Trochę się denerwuje, bo musi być przynajmniej 35 osób aby rodzice nie musieli więcej płacić za salę. Do czerwca musimy wybrać tort a szczerze powiem, że to nie jest takie proste. W przyszłym tygodniu jedziemy już za obrączkami i będziemy zamawiać. Powiem wam, że zaczynam się stresować ale to taki stres dziwny, bo z jednej strony się ciesze,że nie zdąrzymy ze wszystkim a z drugiej się cieszę, że ten dzień się zbliża. Czeka nas też spotkanie z księdzem w maju. Czas goni bardzo szybko, za szybko. Czasami mam wrażenie, że nie mogę się nim nacieszyć, że nie wiem jak najwięcej czerpać z wolnej chwili. Nie długo moje i siostry urodziny. Mam nadzieje, że chociaż kierowniczka ustali tak grafik, że będę miała w urodziny wolne. Z Rysiem się mijamy ale jak już jesteśmy razem to jest tak jak powinno być goraco:)
Dzisiaj wspólnie spędzamy niedziele. Idziemy zagłosować, rozdać kilka zaproszeń i póżniej wspólny wieczór a przynajmniej połowa wieczoru, bo on niestety idzie na noc.

Komentarze

  1. Spokojnie, jeszcze sporo czasu macie do ślubu. Dacie radę! Rozdawanie zaproszeń było fajne, generalnie miło wspominam nasze przygotowania.
    Gośćmi się nie martw, w ostatecznym rozrachunku nie ma się głowy do myślenia, że ktoś nie przyszedł i trzeba było więcej zapłacić - my też płaciliśmy za 2 osoby, które się nie pokazały, bo dzień przed dziecko im się rozchorowało.

    A w pracy na pewno z każdym dniem będzie lepiej :) Ja po 5 miesiącach i dalej się uczę i pewnie jeszcze tak będzie przez kilka lat. Ważne, że jesteś zadowolona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje ważne aby rozdać zaproszenia i czekać na odzew:)
      Jak to mówią człowiek się uczy cały czas :)

      Usuń
  2. Owszem stres na pewno jest. Pamiętam, jak córka się stresowała. Zadbajcie o to, by obdarowani zaproszeniami, potwierdzili przybycie, najpóźniej na dwa tygodnie przed ślubem. To pozwala w ostatecznym momencie mieć pewność, co do gości i pozwoli na zapłacenie tylko za tych, co przybędą.
    Ciesz się każdą chwilą i nie mów, że nie masz siły na ..eks ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno za to zadbamy:) no tak siła zawsze się znajdzie:P

      Usuń
  3. Heh, pamietam jeszcze te przygotowania, masa nerwów ale i podekscytowania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że uda Wam się uzbierać minimalną ilość osób, to najfajniejszy moment przed ślubem, wykorzystajcie go maksymalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie że ci się układa w pracy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

:)

nowy początek...

zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany....