Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

powrót do pracy...

Tydzień wolnego minął bardzo szybko,za szybko:( Jak zawsze kiedy człowiek ma wolne to czas mija szybko. Jedno jest pewne odpoczęłam, wynudziłam się troszkę i spędziłam dużo czasu z moim narzeczonym. Ja miałam wolne więc w tym tygodniu ja zajmowałam się domem i naprawdę zapomniałam jak to jest dobrze sprzątać, bo ostatnio jakoś się ociągałam i R. miał do mnie o to pretensję, ale teraz wszystko jest dobrze :) Niestety nie umyłam okien, bo pogoda była kiepska i nie chciałam się przeziębić. Oczywiście teraz jak wracam do pracy to ma być piękna pogoda:) Byłam dzisiaj z R. w pracy po premie i naprawdę pozytywnie jestem zaskoczona:) Oczywiście już kupiłam sobie wypatrzoną wcześniej sukienkę i jutro pójdę w niej do pracy:) Oczywiście o ile R. mnie puści:) Przez ten okres kiedy miałam urlop nie mogliśmy się od siebie odkleić i toczyliśmy rozmowy o wszystkim i o niczym :) Cudownie spędziliśmy czas:) Cieszy mnie fakt, że cały czas odkładam kasę na ślub i staram się co miesiąc odłożyć jakąś kwotę

cały tydzień urlopu:)

Mój weekend był dość intensywny. Spędziłam go na imprezie firmowej na zakończenie sezonu podręcznikowego. W sobotę wszyscy pracowali do 14, a impreza zaczynała się o 19 w innym mieście więc sam dojazd zajął nam prawie 2 h. Ktoś chciał zostawał na noc. Od nas z miasta wszystkie osoby zostały na noc. Pokoje były bardzo fajne. Spałam z koleżanką z którą na co dzień pracuje. Jak dla mnie za mało było jedzenia na imprezie. Muzyka nie była najgorsza ale nie rozumiem po co puszczali disco polo? Niestety niektóre piosenki się powtarzały co nie było fajne. Ja się wyszalałam za wszystkie czasy na parkiecie. Niestety nie wytrzymałam do końca imprezy, bo poszłam spać około 2 a imprezka trwała do 5 rano :) Alkoholu było bardzo dużo w porównaniu do jedzenia ale ja jakoś nie miałam ochoty pić, bo nie chciałam umierać na następny dzień. W niedziele było bardzo fajne śniadanie. Mnóstwo jedzenia ale ja z rana nie mam ochoty jeść więc kiedy na obiad dali jedzenie z grilla to jakoś nie miałam na nie ochot

Żyję :)

Jestem i mam się dobrze. Przeżyłam 1 września i jestem z siebie dumna. Kolejka przez cały dzień składała się z 30 może więcej osób. Z koleżanką robiłyśmy swoje i bez żadnego pośpiechu i stresu. Utarg był na 15 tysięcy więc naprawdę się działo. Zdarzyło się też kilka zwrotów ale to i tak mało więc dobra nasza. Sezon pomału się kończy, bo praktycznie już nie będziemy robić zamówień tylko ściągamy podręczniki z innych punktów. Między mną a R. było kilka zgrzytów ale sobie wszystko wyjaśniliśmy i teraz atmosfera jest o wiele lepsza. Dalej się mijamy co mnie denerwuje ale cóż nic na to nie poradzę. To tak w skrócie co u mnie więcej napisze po sezonie.